– Nie mogę powiedzieć, skąd mam towar, bo mogę za to pójść do więzienia – mówi WP sprzedawca parówek, wędlin i kiełbas popularnych producentów, które cenami biją na głowę najlepsze promocje w supermarketach. On sam problemów mieć raczej nie będzie, gorzej z osobami, które wynoszą z zakładów produkcyjnych towar przeznaczony do utylizacji.
„Przez was najbiedniejsi zostaną pozbawieni szansy na kupowanie taniej żywności”, „jesteście na usługach koncernów”, „komu to przeszkadza, że gdzieś sprzedaje się tanie mięso?” – Tylko że ta niska cena nie wzięła się znikąd.
Na warszawskim bazarze sprzedawane są parówki marki własnej Lidla, wyprodukowane przez Indykpol, oraz marki Krakus, Berlinki i Morliny, które należą do grupy Animex.
Wszystkie produkty zostały wprowadzone do sprzedaży na bazarze poza oficjalnym łańcuchem dystrybucji tych firm. Skontaktowaliśmy się z Indykpolem i Animexem. Zdjęcia leżących na stoliku polowym towarów w nienaruszonych opakowaniach wywołały pewną konsternację, bo rzecznicy prasowi obu firm przyznali zgodnie, że nie mieli informacji o lewym handlu ich towarem.
– Sprawdzamy szczegółowo, jak trafiły na bazar – deklaruje rzecznik prasowy grupy Animex Andrzej Pawełczak. Dodaje, że „czasami sprzedaż końcówek partii pełnowartościowego towaru i w gwarantowanym terminie przydatności do spożycia może się odbyć po cenach wyprzedażowych”. Mimo wszystko trudno uznać 30 gr za 200-gramowe opakowanie parówek za typową cenę wyprzedażową.
Rzecznik prasowa Indykpolu, zakładu, który produkuje parówki dla Lidla, fakt ich znalezienia się na bazarze tłumaczy „błędem ludzkim”.
– Te parówki mogą trafić wyłącznie do jednego kupującego, czyli Lidla. W wyniku wpisania błędnego kodu przez pracownika duża partia towaru trafiła do innego odbiorcy – wyjaśnia Krystyna Szczepkowska.
Potwierdziliśmy. Ta partia towaru nigdy do Lidla nie trafiła.
– I ten błąd zdarzył się tylko raz, więc zupełnym zbiegiem okoliczności trafiłam na parówki akurat teraz? – dopytuję.
– Tak.
To jednak jeden błąd, ale handel supertanią żywnością niewiadomego pochodzenia to duży przemysł. Jak się okazuje, punktów sprzedaży jest w samej Warszawie kilka.
– Te towary trafiły na bazar bezpośrednio od producentów – mówi nasz informator.
Jak twierdzi, sieci handlowe nie chcą przyjmować towaru z choćby najmniejszym uchybieniem. Opakowania źle naklejone? Do utylizacji. Za mało mięsa w partii? Do utylizacji. Drobny błąd w procesie produkcji? Do utylizacji.
Więcej na Finanse WP.