Strona i jej zaufani partnerzy korzystają z plików cookies m.in. w celu personalizacji reklam, prowadzenia statystyk. Możesz sprawdzić, jakie pliki cookies są wykorzystywane, oraz wyłączyć je w ustawieniach.

„Temperatura w naszych mieszkaniach MOŻE BYĆ OBNIŻONA”

Zdjęcie ilustracyjne

Szymczak: Obecny kryzys ciepłowniczy będzie trwał do kwietnia 2023 roku. W dalszej części rozmowy prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie Jacek Szymczak radził, co można zrobić, aby w przyszłości minimalizować ryzyko w dostawach ciepła.

„Ponad dwa lata temu robiliśmy badania, z których wnika, że średnia temperatura w naszych domach to 22 stopnie Celsjusza, w sezonie grzewczym. Już wtedy namawialiśmy, aby obniżyć temperaturę do 20 stopni Celsjusza, ze względów zdrowotnych i ze względu na niższe rachunki i mniejszą emisję CO2. Dziś, gdybyśmy obniżyli temperaturę w naszych mieszkaniach właśnie o te dwa stopnie, zużyjemy około miliona ton węgla mniej” – powiedział prezes IGCP. Dodał, że przedsiębiorstwa robią co mogą, aby dostarczyć ciepło do wszystkich podmiotów, jednak „w niektórych miastach może zdarzyć się, że temperatura nie będzie wynosiła 22-20 stopnie Celsjusza, a 16-18 stopni”.

Gość Rozmowy w południe w RMF FM powiedział, że w planach kryzysowych określone są procedury dotyczące obniżania ciepła. Jak przekonywał, zimne grzejniki nie dotkną szkół, przedszkoli czy szpitali. „Budynki, gdzie najmniej jest narażone zdrowie i życie ludzi, mogą być odcinane w pierwszej kolejności” – wyjaśnił.

Czy obecny problem będzie powracał w przyszłości? Jacek Szymczak odpowiedział, że taki kryzys pojawił się pierwszy raz od 30 lat. Prognozował także, że aktualne problemy będą trwały do końca kwietnia przyszłego roku.

Cała rozmowa na RMF24.pl.