Strona i jej zaufani partnerzy korzystają z plików cookies m.in. w celu personalizacji reklam, prowadzenia statystyk. Możesz sprawdzić, jakie pliki cookies są wykorzystywane, oraz wyłączyć je w ustawieniach.

Pani Małgorzata pracuje w prokuraturze i musi dorabiać w dyskoncie. „Nie chciałam zostać bezdomna”

Małgorzata Czekała za pracę w toruńskiej prokuraturze otrzymuje ok. 2200 zł na rękę. By utrzymać rodzinę, musiała iść do drugiej pracy. Po ośmiu godzinach wychodzi z urzędu i idzie na cztery godziny do sklepu Stokrotka, gdzie wykłada towar. – Gdyby nie to, wylądowalibyśmy z synem w ośrodku dla bezdomnych – mówi Wirtualnej Polsce.

Tylko kilka koleżanek z pracy wie, co Małgorzata Czekała robi po pracy. Po tym, jak osiem godzin pracuje nad aktami dotyczącymi często brutalnych zbrodni na dzieciach czy młodych osobach, przebiera się i idzie na cztery godziny do sklepu Stokrotka.

W prokuraturze Małgorzata Czekała zarabia ok. 2200 zł na rękę. I to wcale nie jest najniższa pensja. – 45 proc. osób zatrudnionych w prokuraturze w moim okręgu zarabia 2200, ale brutto. To niegodziwe, że ludzie, którzy mają tak wykańczającą psychicznie pracę, a przy tym wielu ma wyższe wykształcenie, zarabiają tak mało. To powinno być upokarzające dla ministra sprawiedliwości, że jego pracownicy muszą dorabiać w sklepach – mówi Małgorzata Czekała. I dodaje, że średnie wynagrodzenie brutto w prokuraturze to 2600 zł.

Pracy cały czas przybywa, bo wiele osób nie wytrzymuje tempa i presji. – Przechodzą na zwolnienia lekarskie lub się zwalniają, a na nas spada więcej pracy. Nikt nam za to dodatkowo nie płaci – mówi pani Małgorzata. Jak przyznaje, duża część jej koleżanek zarabia 2300-2400 zł brutto i nie może podjąć dodatkowej pracy. – Mają małe dzieci i muszą się nimi opiekować. Część nie dostaje też zgody na dodatkowe zatrudnienie. Ja taką otrzymałam od prokuratora okręgowego, ale wiem, że nie jest to częsta praktyka. Gdyby mi nie dał zgody, to pozostałoby mi chyba tylko kraść – podkreśla.

źródło: materiały WP