Strona i jej zaufani partnerzy korzystają z plików cookies m.in. w celu personalizacji reklam, prowadzenia statystyk. Możesz sprawdzić, jakie pliki cookies są wykorzystywane, oraz wyłączyć je w ustawieniach.

SOS Wioski Dziecięce kontra pracownicy. „Twierdzą, że mieli być mobbingowani”

Byli już pracownicy SOS Wioski Dziecięcej w Siedlcach walczą ze swoim byłym pracodawcą. Twierdzą, że mieli być mobbingowani i to tylko jeden z kilku zarzutów. Stowarzyszenie na swoją obronę pokazuje dokumenty z kontroli, sądów i prokuratury. Po stronie pracowników stanęła posłanka PiS Krystyna Pawłowicz.

Przez formularz dziejesie.wp.pl otrzymaliśmy następujące zgłoszenie: „Przesyłam notatkę prasową dotyczącą przemocy do jakich dochodzi w miejscu, gdzie szczególnie powinno respektować się prawa człowieka. Proszę o nagłośnienie w imieniu pokrzywdzonych pracowników”. Notatka dotyczyła SOS Wioski Dziecięcej w Siedlcach.

SOS Wioski Dziecięce to osiedla 12-14 domów założone w czterech miastach w Polsce. W każdym domku mieszka Rodzina SOS, którą tworzą Rodzice SOS (małżeństwo lub osoba samotna) oraz 6-8 powierzonych ich opiece dzieci, którymi nie mogli opiekować się rodzice biologiczni. Najczęściej wychowują się tutaj liczne rodzeństwa. To Rodzice SOS dbają o ich wychowanie, zdrowie i edukację. Pomagają im także współpracownicy wiosek – asystenci rodziny. W wioskach pracuje także zespół wsparcia – pedagodzy, psycholodzy i pracownik socjalny.

Wioski prowadzi Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce będące częścią międzynarodowej organizacji.

Wirtualna Polska skontaktowała się z mężczyzną, który zgłosił się do naszej redakcji. Był otwarty, rozlegle opowiadał o sytuacjach, które miały go spotkać podczas niemal dziesięciu lat pracy w SOS Wiosce w Siedlcach. Na początku był asystentem wychowawcy, później zaczął pracę jako pedagog. Wówczas, jak mówi, w siedleckiej placówce zmienił się dyrektor. Został nim Jarosław Świerczewski, wieloletni pedagog w Wioskach SOS.

Mężczyzna twierdzi, że był mobbingowany przez dyrektora przez blisko sześć lat. Opowiada nam dokładnie, do jakich sytuacji miało dochodzić. Wyznaje, że musiał leczyć się psychiatrycznie. Twierdzi, że takich osób – mobbingowanych i leczących się u specjalisty – było więcej. Mieli zgłosić się do Biura Krajowego SOS Wiosek Dziecięcych. Mężczyzna twierdzi, że reakcji ze strony placówki nie było, więc założyli związek zawodowy. Wówczas, już jako związek, spotykali się z dyrektorem krajowym stowarzyszenia. Zgłosili się też do posłanki PiS Krystyny Pawłowicz wysyłając jej list z prośbą o pomoc.

Po tej rozmowie kontakt z mężczyzną się urywa. Nie odbiera telefonów. Prosi o rozmowę w styczniu.

Związek Zawodowy pracowników SOS Wioski Dziecięce w Siedlcach skierował pismo do biura poselskiego Krystyny Pawłowicz 8 listopada 2017 roku. W liście podniesiono kilka kwestii, mobbing jest tylko jedną z nich.

„Zgłaszamy następujące nieprawidłowości:
1.) Nieprawidłowe rozdysponowanie darowizn – odsprzedawanie wychowawcom dzieci po ustalonych przez władze cenach produktów pochodzących od darczyńców.
2.) Bezpośredni opiekunowie dzieci nie otrzymują świadczenia 500+ na wychowanków
3.) 80 proc. pracowników zatrudnionych bezpośrednio do pracy z dziećmi jest zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych
4.) Działanie na szkodę dzieci-narażanie ich zdrowia i życia przez dyrektora Jarosława Świerczewskiego i zastępcę dyrektora Magdalenę Błażejczyk
5.) (ze względu na dobro jednego z podopiecznych wymienionych w tym punkcie, zdecydowaliśmy się go nie cytować – red.)
6.) Zachowania, które mogą wyczerpywać znajomiona mobbingu wobec pracowników podejmowane przez dyrektora i zastępcę”.

Monika Skrzyńska z Biura Poselskiego Krystyny Pawłowicz potwierdza nam, że profesor otrzymała list i zajmuje się tą sprawą.

Skontaktowaliśmy się ze Stowarzyszeniem SOS Wioski Dziecięce. – Jest nam bardzo przykro z powodu tej sytuacji. Przykro nam, że nasi byli współpracownicy posuwają się do tego typu działań, choć podjęliśmy bardzo wiele kroków, by ich zarzuty dokładnie wyjaśnić – mówi Wirtualnej Polsce Anna Choszcz-Sendrowska z biura prasowego stowarzyszenia. Podkreśla, że zbadano dokładnie doniesienia – kontrola PIP oraz kilkanaście kontroli Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego nie wykazały znamion mobbingu czy przemocy wobec pracowników w Siedlcach.

Ponadto Prokuratura Rejonowa w Siedlcach, która prowadziła dochodzenie w Wioskach SOS, pod koniec listopada je umorzyła. W postanowieniu stwierdzono brak znamion czynu zabronionego ws. „znęcania się nad małoletnimi” oraz „narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pracowników”.

Dodaje, że w placówce przeprowadzono również procedurę antymobbingową – przesłuchano część pracujących jeszcze osób, które czuły się poszkodowane, świadków oraz dyrektora.

Choszcz-Sendrowska przekazała WP jeden z protokołów z przesłuchania mężczyzny, który się do nas zgłosił, w sprawie kobiety, która zgłaszała podejrzenie mobbingu wobec niej. Pytany, czy był świadkiem jakiegokolwiek nieodpowiedniego zachowania dyrektora wobec tej kobiety odpowiedział, że nie przypomina sobie takiej sytuacji. Przesłuchanie miało odbyć się w grudniu 2016 roku.

Mężczyzna w rozmowie z nami twierdził, że już w tym czasie miał być mobbingowany.

Choszcz-Sendrowska odniosła się również do kwestii podniesionych w liście do posłanki Pawłowicz. Tłumaczy, że Rodziny SOS utrzymują się z dotacji finansowych i darów w naturze, przekazywanych im przez Stowarzyszenie, dlatego otrzymywane dary materialne są wyceniane (przykład: żel pod prysznic wyceniony na np.3 zł) i zdejmowane z budżetu rodziny, bo rodzice nie muszą już tego artykułu kupić.

Pieniądze z 500+ odkładane są „na przyszłość dzieci” – kiedy opuszczają wioskę, środki idą za nimi. – Wszystkie potrzeby udaje nam się zaspokoić z dotacji publicznych i darów ludzi o wielkich sercach, a moment usamodzielnienia jest dla naszych podopiecznych wyjątkowo trudny. Muszą mieć pieniądze na start – tłumaczy. Kwestia umów została wyjaśniona przez sąd. – Sąd stwierdził, że umowa o pracę w przypadku asystentów Rodzin SOS czyli cioć i wujków, którzy pomagają opiekować się dziećmi, nie ma racji bytu – wyjaśnia.

Odnosząc się do zarzutów ws. działania na szkodę dzieci tłumaczy, że w organizacji jest specjalna procedura, według której każdy pracownik ma obowiązek natychmiast zgłosić nieprawidłowe zachowania wobec dzieci nie tylko wewnętrznie, ale i do odpowiednich organów. – W wymienianych przez byłych pracowników przypadkach takich zgłoszeń nie było. W naszej trudnej codzienności, jak widać, ze wszystkiego można po czasie uczynić zarzut – dodaje.

W sprawie o mobbing powtarza: – Ani PIP, ani kontrole Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, ani zewnętrzna firma, którą na prośbę tych pracowników poprosiliśmy o pomoc, bo nie chcieli wewnętrznego audytu, nie wykazały znamion mobbingu. Podczas rozmów z pracownikami zauważono konflikt pracowniczy, to się zdarza. Zalecono nam mediacje, ale nie mieliśmy na to szans, bo oni nie chcieli z nami rozmawiać – dodaje.

Ta praca jest po prostu trudna. To praca na emocjach. Załamania się zdarzają, pracownicy powinni mieć tego świadomość i dać sobie pomóc – wyznaje.

W Sądzie Rejonowym w Siedlcach, w wydziale karnym, toczy się postępowanie o zniesławienie z oskarżenia Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce przeciwko byłym współpracownikom. Oskarżyciele złożyli wniosek o orzeczenie na rzecz stowarzyszenia 100 tys. złotych nawiązki. Najbliższa rozprawa ma się odbyć w lutym przyszłego roku. – Poszliśmy do sądu, bo nie mieliśmy innego wyjścia, bo nasi byli pracownicy wysyłali kolejne insynuacje i pomówienia do kolejnych instytucji i wpływowych osób. Te wszystkie kwestie są nieprawdą – mówi Choszcz-Sendrowska.

Skontaktowaliśmy się z adwokatem osób pozwanych przez Stowarzyszenie SOS Wioski. Nie chciał komentować sprawy. Jarosław Świerczewski pozostaje dyrektorem placówki w Siedlcach, a Magdalena Błażejczyk – jego zastępcą.

źródło: materiały WP