Strona i jej zaufani partnerzy korzystają z plików cookies m.in. w celu personalizacji reklam, prowadzenia statystyk. Możesz sprawdzić, jakie pliki cookies są wykorzystywane, oraz wyłączyć je w ustawieniach.

Piraci drogowi z Polski w słowackim areszcie. Prokuratura nadal nieugięta

Słowacy nie chcą wypuścić z aresztu trójki polskich piratów drogowych, którzy w 2018 roku brali udział w śmiertelnym wypadku drogowym w Dolnym Kubinie. Podejrzani skarżą się, że od 5 miesięcy siedzą w areszcie, a prokuratura próbuje wrobić ich przestępstwo zagrożone karą 20 lat więzienia.

Jeden z polskich kierowców, uczestnik pirackiego rajdu ferrari, porsche i mercedesa na Słowacji napisał list do słowackiego ministra sprawiedliwości – dowiaduje się WP. Skarży się, że od pięciu miesięcy jest zamknięty w areszcie, a jego wnioski o wyjście na wolność za kaucją są stale odrzucane. Winę za wypadek miał zrzucić na kierowcę porsche, który był bezpośrednim sprawcą tragicznego w skutkach zderzenia.

Obroną piratów drogowych zajęły się dwie kancelarie prawne z Warszawy oraz Poznania. Jak udało się ustalić WP prawnicy ci wypunktowali szereg „nieprawidłowości i uchybień”, jakich miała dopuścić się słowacka policja. Chodzi im o to, że pod presją opinii publicznej wypadek zakwalifikowano jako umyślne sprowadzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ludzi. Za to grozi od 15 do 20 lat więzienia.

Tymczasem adwokaci starają się przekonać śledczych, że tragedia w Dolnym Kubinie była nieszczęśliwym wypadkiem drogowym. Wówczas ciężar odpowiedzialności spoczywałby głównie na jednym kierowcy. Przy wypadku drogowym możliwa kara ogranicza się do 5 lat więzienia. W tej sprawie notę dyplomatyczną do słowackiego ministerstwa sprawiedliwości wystosowała ambasada RP w Bratysławie.

– Sprawdziliśmy, że w całej Słowacji nie było przypadku, aby kierowca, nawet sprawca śmiertelnego wypadku, został skazany na karę bezwględnego więzienia. Nie ma powodu, aby przetrzymywać naszych obywateli w areszcie – mówi mec. Bartosz Graś z kancelarii Kijewski Graś w Warszawie.

Słowacy są jednak nieugięci. – Kierowca został poinformowany, że zażalenie na areszt może składać co 30 dni i za każdym razie będzie rozpatrzone. Nie rozumiemy, dlaczego pisał do słowackiego ministra sprawiedliwości. Prokuratura i sąd działają u nas całkowicie niezależnie – mówi WP jedna z osób zaangażowanych w śledztwo.

Oficjalnie słowacka prokuratura nie informuje o postępach w postępowaniu, ani o przewidywanym terminie jego zakończenia. – Wszystkie informacje przekażemy dopiero po zakończeniu śledztwa – poinformował WP Matusz Harkabus, zastępca szefa prokuratury w Żylinie.

źródło: materiały WP